Dzisiaj przychodzę do was z czymś dla mnie kompletnie nowym.. :D
Jestem mega podekscytowana, ponieważ wczoraj ( 14.12.2015 ) miałam pierwsza zajęcia z charakteryzacji z Cezarym Kostrzewskim.
Wrażenia - BYŁO ŚWIETNIE.
7 godzin intensywnych zajęć . Byłam padnięta, ale zadowolona i spełniona.
Na pierwszych zajęciach rozmawialiśmy trochę o materiałach jakie występują w charakteryzacji ( woski, lateks, zmywacze, łzy ). Od razu po teorii przeszliśmy do praktyki - czegoś na co czekałam od września...
Zajęliśmy się tworzeniem ran oraz wyprysków na twarzy :)
Pracowaliśmy na wosku firmy Ben Nye
Pierwsze co zauważyłam, a przede wszystkim poczułam to zapach typowego wosku do depilacji :D W dotyku jest bardzo dziwny... Na początku dosyć twardy. Dopiero po ogrzaniu w palcach staje się bardziej plastyczny. Można go formować w przeróżne kształty. Jednak po dłuższej zabawie przykleja się do palców i zaczyna stwarzać problemy typu takiego, że nie zostaje na twarzy tam gdzie powinien być tylko na palcach ;(
Pomysł w głowie miałam.. ;)
Odtłuściłam twarz modelce i wzięłam się do roboty. Kawałek wosku w dłoń iiii....
MASTIX
Zdecydowanie niezbędnik :) Miejsce, na którym miał być wosk, posmarowałam Mastix'em. Jest to specjalny klej charakteryzatorski. Służy do przyklejania peruk oraz ran. Żeby go uaktywnić trzeba kilka razy dotknąć posmarowane miejsce palcem do momentu aż zacznie on się przyklejać do naszej skóry.
Po uaktywnieniu kleju, nałożyłam na niego wosk.
Miałam małe problemy związane z wtopieniem wosku w skórę modelki tak żeby wyglądało to realistycznie. Męczyłam się niemiłosiernie... Wosk zaczął się rolować i nie wyglądał tak jak to sobie wyobraziłam.. Wtedy z pomocą przyszła mi WAZELINA. Idealny kosmetyk. Wygubiła wszystkie niedoskonałości i sprawiła, że nara nie odznaczała się tak bardzo ;) Potem małe przecięcie i formowanie rany. ( efekt wyżej )
Mały pomocnik przy nakładaniu wosku i jego kształtowaniu
Następnie zaczęła się największa zabawa. Do gry weszła czerwona farbka i sztuczna krew. Krwi użyłam róznej. Płynnej ciemnej, jasnej oraz zastygniętej. Malowanie, malowanie, paćkanie i oto rezultat
Jestem niezmiernie usatysfakcjonowana moim dziełem. Jak na pierwszy raz chyba nie wyszło źle? :) Oceńcie sami. Powiem tylko tyle, że modelka oraz mój nauczyciel byli zadowoleni :)
Zdejmowanie ran jest baardzo proste. Nadmiar wosku wystarczy zdjąć szpatułką a resztę wyszorować specjalnym zmywaczem do Mastixu.
Nie jest to łatwy proces i trzeba się trochę namęczyć ( tak skóra cierpi.. :D ), ale wszystko da się domyć :)
A to taki mały dodatek na koniec
Dziewczyny zaszalały na mojej twarzy...
" Bo zupa była za słona.. " :D
Zajęcia jak już pisałam były wyczerpujące, ale wiem jedno... robię to co kocham... sprawia mi to wiele radości i już nie mogę się doczekać kolejnych zajęć z charakteryzacji... ♥
xo xo Pejta ♥








Brak komentarzy:
Prześlij komentarz